Film „Piłsudski” w reżyserii Michała Rosy rozpoczyna się w 1901 r. od ucieczki bohatera ze szpitala psychiatrycznego w Petersburgu, a kończy wraz z uzyskaniem przez Polskę niepodległości, krótkim epizodem w 1918 roku - orędziem do narodu. W trakcie filmu obserwujemy akcje bojówek PPS, rozłam w samej partii, czy formowanie słynnych Legionów. To najbardziej różnorodny i burzliwy okres nie tylko w życiu politycznym, ale i prywatnym Józefa Piłsudskiego.
To nie jest jednak produkcja do nauki historii. Przedstawiane nam są podstawowe fakty, aby nakreślić sytuacje, w jakiej akurat się znajdujemy. Jeśli nie znamy postaci historycznych, to możemy domyślić się z kontekstu, z kim mamy do czynienia. Po napisach otrzymujemy również plansze informujące nas, co stało się z poszczególnymi postaciami po 1918 roku. Twórcy wyraźnie chcieli skupić się na psychice Piłsudskiego. Pokazali jego nieugiętość, upór oraz wolę walki. Wyraźnie podkreślili jego zasługi i przypomnieli nam, że już za życia był uważany za legendę.
Początek jest bardzo obiecujący. Film zaczyna się na początku XX wieku w szpitalu psychiatrycznym, w którym przebywa tytułowy bohater. Pojawia się możliwość ucieczki. Cała sekwencja jest solidnie zrealizowana – wprowadza kolejne postaci i ciekawie stopniuje napięcie. Wszystko jednak zaczyna się psuć, kiedy Piłsudski wraca do domu i zaczyna angażować się w sprawy polityczne. Zaczynają się skoki czasowe i regularne pokazywanie na ekranie plansz z tekstem. To największy problem, ponieważ życie Marszałka to materiał na serial. Film trwający 1 godzinę i 47 minut bardzo skacze po wydarzeniach. Nie sposób się na długo „wciągnąć” w fabułę - kiedy już pojawia się coś ciekawego, nagle następuje koniec sceny i przenosimy się kilka lat w przyszłość.
Na dużą pochwałę zasługują filmowi kostiumografowie i charakteryzatorzy. W filmie wykorzystano świetne plenery, nie ma mowy o jakiejkolwiek monotonii. Ubrani w stroje z epoki bohaterowie prezentują się znakomicie. Widać ogrom pracy włożony w to, by na dużym ekranie „Piłsudski” nie przypominał serialu telewizyjnego, czego w ostatnich latach zwykle nie udawało się uniknąć innym, polskim produkcjom historycznym.
Fajna jest również muzyka. Nadaje scenom charakteru, znakomicie wpasowuje się w klimat.